Mam takie momenty, patrząc na zainteresowana i rozwój moich córek, kiedy żałuję, że jednak wyjechaliśmy z UK. Edukacja domowa w Wielkiej Brytanii nie narzuca żadnego sposobu nauki, nie wymaga zdawania egzaminów, dopuszcza całkowitą (do)wolność w sposobie i tematach odkrywania przez dziecko świata.
I choć szkoła nasza jest bardzo przyjazna edukacji domowej, co w praktyce oznacza, że docenia zainteresowania dziecka i podczas egzaminów wychodzi im naprzeciw. A w przypadku dziecka z orzeczeniem akceptuje jego trudności i ograniczenia. Ale mimo to nadal chciałabym aby tych egzaminów i odgórnie narzuconych tematów nie było. Bo to nie tak, że moje dzieci nie chcą się uczyć. Chcą, bardzo, ale niekoniecznie tego, co nakazuje im podstawa programowa. W tej podstawie nadal są rzeczy, które się do niczego w życiu nie przydadzą i są tematy poruszone tak „po łebkach”, że aż szkoda ich nie rozwinąć.
I ten mój opór do mnie wraca regularnie i wciąż nie potrafię znaleźć w sobie uzasadnienia „dlaczego” i „po co” to robimy. Ale z drugiej strony patrzę na te drzewa uginające się w wichurze i myślę sobie, że gdyby one stawiły opór to przecież by się złamały. I czasem chciałabym być jak to drzewo, pokornie uginające się pod naciskiem a potem wracające do pionu by nadal robić swoje.
Edukacja (nie tylko) domowa dziecka z trudnościami jest zwyczajnie trudna. I dla dziecka i dla rodzica.
No Comments